wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział czwarty

Trochę zdziwiło go moje żądanie, ale nie miałam zamiaru siedzieć tu przez dwa miesiące. Wolałam nie mieć wody z mózgu. Widziałam po nim, że intensywnie myślała. Ale nie miał wyboru, była to sytuacja bez wyjścia:

- U mnie o 21.

- Nie wiem czy wiesz, ale tu obowiązuje cisza nocna.

- Powiedziała ta która chce się stąd wyrwać- odrzekł i wrócił do pokoju. 

W sumie miał trochę racji. Skierowałam się do mojego pokoju. Na szczęście zdążyłam przed rodzicami, którzy byli tam chwilę po mnie.

- Dziecko drogie co się stało?- pierwsza wbiegła matka. Dziwne, że teraz ją to interesuje.

- Nic, co się miało stać?-odpowiedziałam zupełnie spokojnie obserwując jak do pokoju wchodzili kolejno Brad z Melanie.

- Jak to nic?

- Właśnie. Naparzałaś się z jakąś laską- wtrąciła się Melanie.

- Wyrażaj się młoda damo- zareagował Zayn który właśnie do nas dołączył. 

Oczy wszystkich zwróciły się ku niemu. Mama wyglądała jakby dostała zawału, Melanie patrzyła na niego z przerażeniem, a ojczym już chyba pogodził się z tym, że Malik wygląda jak kryminalista.

- A co się tak właściwie stało?- zainteresował się Brad, który jako jedyny zachował zdrowy rozsądek.

- Państwa córka pobiła się z inną wychowanką- odrzekł chłopak.
Brad pokiwał głową na znak zrozumienia. Matka pokręciła głową z niedowierzaniem:

- Przepraszamy za problem- powiedziała mama cały czas na mnie zerkając.

- Nic się nie stało- uśmiechnął się brunet- mieliśmy tu gorsze przypadki.

Przypadki? Błagam to nie Trudne Sprawy.

- Dzień dobry- do pokoju weszła Eleanor ręką zakrywając swój biust. 

Mało brakowało, a wybuchłabym śmiechem. choć widząc miny mojej rodziny nic mnie nie powstrzymywało:

- Matko Eleanor co ci się stało?- Zapytał Zayn starając się nie patrzeć na pół nagą dziewczynę.

- Pływaliśmy sobie w basenie- zaczęła - jak się okazało mój strój kąpielowy ma słabe ramiączka, i nie tylko. Szkoda lubiłam go- westchnęła brunetka.

- McHoffin cię tak wypuściła?- El pokiwała głową- ta kobieta ma nierówno pod sufitem. Ubierz się -nakazał i opuścił pokój. Moja rodzina dalej w nie małym szoku podążyła za nim:

- Do widzenia - powiedziała za nimi Eleanor. 

Teraz bez najmniejszych skrupułów mogłam zacząć sie śmiać. Zrobiłam to, ale widząc jej minę zrezygnowałam. Wstałam i podeszłam do jej walizki z której wyciągnęłam luźniejszy, czarny T-Shirt. Rzuciłam go w jej stronę:

- Dzięki - uśmiechnęła się i pośpiesznie go ubrała- widziałaś ich miny?

- Bezcenne- westchnęłam i położyłam się na łóżku. Zaśmiała się cicho i do mnie dołączyła. 

Leżałyśmy tak przez dobre kilka minut. Kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej :

- Tak?
Drzwi otworzyły się i stanął w nich Harry:

- Zmiana planów przyjdź godzinę wcześniej- rzucił i nie oczkując mojej reakcji opuścił pomieszczenie uprzednio zamykając drzwi:

- Sekretne randki? - zaciekawiła się El.

- Raczej dobijanie targu- odpowiedziałam i z powrotem się położyłam.

- Brzmi ciekawie- wyznała- o której spotkanie?

- O dwudziestej mruknęłam przeciągając się na łóżku.

- Zabawne, o dwudziestej mają obchód- zerknęła na mnie.

Zastanowiłam się chwilę nad jej słowami. Gdyby tak było to możliwe, że chciał abym wpadła. Ale wtedy sam wydałby na siebie wyrok. Wzruszyłam więc tylko ramionami. I uznałam, że najlepiej będzie jak się zdrzemnę i tak też zrobiłam.

~*~


- Harriet, pobudka- usłyszałam głos tuż przy moim uchu. 

Niechętnie uchyliłam jedną powiekę chcąc ocenić sytuację. Była to pochylając się nade mną Eleanor.

- Wstajemy, wstajemy!- zarządziła.

Unosiłam się lekko i przetarłam oczy. Poczułam gwałtowne pociągnięcie i już stałam na nogach. Spojrzałam na moją współlokatorkę spod byka.

- No co? Sama byś nie wstała- obroniła się dziewczyna- Teraz się ubieramy śpiąca królewno bo idziemy na kolację.

Mruknęłam niezadowolona i ruszyłam do walizki, wygrzebałam z niej jakąś biała koszulkę i czarne spodnie. Dalej na wpół świadoma wyciągnęłam Vansy. Naciągnęłam je na nogi i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nie najgorzej. Włosy były w lekkim nieładzie, ale niech tak zostanie. Eleanor czekała na mnie przy drzwiach. Wyszłyśmy razem z pokoju. Na korytarzu przechodziło kilka osób;

- Tylko nie rzuć się na nikogo- zażartowała brunetka i obie cicho się zaśmiałyśmy.

- Spróbuję- odrzekłam i skierowałyśmy się korytarzem do stołówki. 

Nie byłam zbytnio głodna, ale dobrze się znałam i wiedziałam, ze jeśli teraz nie zjem w nocy będę głodna. Nałożyłam sobie trochę surówki i razem z El zajęłyśmy stolik. Rozglądałam się uważnie po pomieszczeniu.

- Można?- usłyszałam wesoły głos.

Obie obróciłyśmy się w drugą stronę:

- Jasne- przytaknęła El jakiemuś blondynowi białej koszulce i dżinsowej koszuli na krótki rękaw.

Ten od razu się dosiadł:

- Niall - wyciągnął do mnie rękę. 

W sumie nie będę robić mu przykrości: 

- Harriet- uścisnęłam jego dłoń lekko się uśmiechając- A to- wskazałam głową na przyjaciółkę- Eleanor.

- Miło cie poznać- powiedziała El i również uścisnęła jego dłoń.

- A więc- zaczął- co przeskrobałyście, że tu jesteście.

- Ja to nawet nie wiem- odparła El. Wyglądała jakby naprawdę myślała co takiego zrobiła.

- Mnie wpakowała tu przyrodnia siostra- westchnęłam.

Niall pokiwał twierdząco głową. Nie pytałam jak on tu trafił bo oczywistym było, że razem z Harrym robią tu akcję charytatywną. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem wszyscy uprzejmie się pożegnaliśmy. Wróciłam z Eleanor do pokoju. Włączyłyśmy telewizor. W sumie to dziwne, że dali tu TV, ale ważne, że jest. Oglądałyśmy program za programem:

- Hari, już 19:56- poinformowała mnie brunetka.



- To będzie Mission Impossible- stwierdziłam i skierowałam się ku drzwiom.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może nie jest super długi ale na pewno dłuższy :) Mam nadzieję, że nie ma błędów. Liczę, że się wam spodoba. Dziękuję za wszystkie komentarze i nominację ♥
7 komentarzy - następny rozdział

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział trzeci



Po ukończonych zajęciach, jeśli oczywiście można obrać je taki mianem, ruszyłyśmy do pokoju. Zastanawiałam się czy on również mnie pamiętał. Choć wnioskując po jego wzroku- tak. Szłyśmy właśnie do pokoju. Mijałyśmy jakąś blondynkę gdy ta najzwyczajniej w świecie stanęła, spojrzała na Eleanor:

- Suka - wysyczała.

I bardzo powolnym krokiem ruszyła. Zdziwiło mnie to trochę, ale El nie przejęła się zbytnio, zatrzymała się pod drzwiami do pokoju:

- Idziesz ? - spytała widząc, że dalej wzrokiem podążam za dziewczyną.

- Zaraz przyjdę - powiedziałam i ruszyłam za dziewczyną.

Brunetka chciała mnie zatrzymać ale jej się nie udało. Popukałam dziewczynę po plecach. Odwracając sie spotkała się z moją pięścią. Słyszałam, że El idzie w moją stronę. Nie przejęłam się tym zbytnio. Musiałam bowiem unikać ciosów zadawanych przez blondynkę. niestety nie udawało mi się to za dobrze i po chwili krew ciekła z mojej wargi. W ustach mogłam już poczuć jej metaliczny posmak. W akcie zemsty, uderzyłam ją pięścią w splot słoneczny*. Dziewczyna zgięła sie wpół nie mogąc złapać oddechu. Zadowolona z takiego obrotu sprawy odwróciłam się od niej kierując się do Eleanor, która kręciła głową z ironicznym uśmieszkiem na ustach. Miałam coś powiedzieć kiedy poczułam silne pociągnięcie do tyłu. Wylądowałam na podłodze, nade mną był mój oprawca (a może ofiara). Z trudem stała na nogach. Kopnęła mnie w brzuch. Jęknęłam cicho po czym. Podniosłam nogę i odepchnęłam ją do tyłu. Tyle było mojej przewagi bo dosłownie się na mnie rzuciła. Leżała teraz na mnie:

- Pomóc? - usłyszałam głos mojej współlokatorki.

- Nie trzeba- wysyczałam próbując odepchnąć blondynę.

Na nic się to nie zdało więc wyswobodziłam rękę i uderzyłam ją w nos. Po chwili ciekła z niego krew. Widocznie ją to zdenerwowało bo już podnosiła rękę z zamiarem kilkukrotnego uderzenia mnie w twarz. Wolałam na to nie patrzeć i zamknęłam oczy. Nagle zrobiło mi się wyjątkowo lekko uniosłam przymrużyłam oko w celu jako takiego zobaczenia co się dzieje. Jakiś bliżej nieokreślony gościu odciągnął ode mnie dziewczynę i gdzieś ją prowadził na odchodnym krzyknął do Eleanor:

- Idź po waszego opiekuna.

W sumie to nawet się ucieszyłam możliwością zobaczenia go. Ale po chwili doszło do mnie jaka jestem obolała, postanowiłam się nie ruszać. Wolałam sie zrelaksować, wzięłam głęboki wdech, zamknęłam oczy, i nie ruszałam się. Zadziałało i powoli się relaksowałam. Nagle poczułam ciężar w okolicach mostka. Otworzyłam oczy. Jak się okazało brunet sprawdzał czy żyje:

- Gilgocze mnie pan - powiedziałam.

Podniósł głowę uważnie mi sie przyglądając:

- Nic ci nie jest ?

- Boli mnie brzuch, trochę piecze warga i mm sztywne plecy ale to wszystko- wyliczyłam próbując się podnieść.

Usiadłam patrząc na klęczącego przy mnie chłopaka. Odruchowo zerknęłam na biała plakietkę wiszącą na smyczy razem z kluczami.  Zayn, cóż za egzotyczne imię. Wstał i delikatnie złapał mnie za ręce pomagając wstać.

- Zadzwonię do twoich rodziców- oznajmił i oddalił się.

- Już myślałam, że się pozabijacie- powiedziała Eleanor kierując się ze mną do pokoju.

- Ty poszłaś po tego gościa- uśmiechnęłam się.

- Uznałam, że jeżeli zobaczy was w takiej sytuacji wywnioskuje, że to ona bije ciebie nie na odwrót.

- Dzięki - przytuliłam ją.
                                 
~*~

Oczywiście Zayn jak powiedział tak zrobił i przyszedł z informacją, że moi rodzice niebawem tu będą. Jakby mi na ty zależało. Eleanor musiała wyjść na kolejną serię grupy wsparcia. Na szczęście mnie zwolniono z tych zajęć. Mimo to postanowiłam przejść się trochę po budynku. Upewniwszy się, że nikogo tam nie spotkam, wyszłam z pokoju. Pulsowała mi warga więc najpierw skierowałam się do pomieszczenia oznaczonego typowym ludkiem w sukience. Na moje nieszczęście były tam lustra. Wyglądałam jakbym wyszła z grobu, a po drodze miała bliskie spotkanie z tramwajem. Przemywałam wargę zimną, wręcz lodowatą wodą. Poprawiłam włosy i opuściłam pomieszczenie. Ruszyłam jednym, drugim korytarzem. Potem przeszłam przez jakieś szklane drzwi, od których odbijał korytarz w którym była coraz mniejsza ilość pokoi. Rozejrzałam się dookoła. Po dłuższej chwili uznałam, że czas już wracać, bo w końcu zaraz będą tu moi rodzice. Niestety wrócenie nie okazało się już tak proste jak przyjście. Bowiem nie był to budynek z jednym długim korytarzem. Było tu dużo mniejszych korytarzy, zakrętów, szklanych przejść. I jak tu wrócić? Wyglądałam jak dziecko, które zgubiło się w supermarkecie. Kręciłam się dookoła starając się ustalić skąd przyszłam. Westchnęłam i skręciłam w lewo. Kiedy jeszcze byłam mała zawsze mówili, że jeśli się zgubię to mam skręcać w lewo. Tak też zrobiłam. To byłą chyba dobra decyzja, bo zaczęłam poznawać tę drogę. Głównie po zwiędłym kwiatku na parapecie. Przeszłam obok uchylonych drzwi. Widziałam w nich Harry'ego. Tak się nazywał jeśli dobrze pamiętam. Byłam pewna, że mnie nie zauważył. Do czasu oczywiście:

- Hej, hej gdzie ci tak spieszno- złapał mnie za ramię.

- Interesuję cię to ponieważ?- zapytałam.

- Co tu robisz?

- Czy ty zawsze zadajesz tylko pytania?  Oj, racja zapomniała- walnęłam się w czoło- ''Ile widziałaś?,''Ile chcesz za mil......

- Cicho- syknął- myślałem, że tą sprawę mamy obgadaną- spojrzał na mnie.

- Niestety ja mam trochę inne zdanie na ten temat- przechyliłam głowę.

- Czego oczekujesz- złożył ręce na piersi.

- Pomożesz mi się stąd wydostać.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dodaję go dziś bo jutro przyjeżdża do mnie siostra i nie miałabym czasu. Chyba jest krótszy niż poprzednie, ale chodziło mi w nim głównie o uchwyceni wątku Harry'ego. Akcja musi się jakoś rozwinąć więc podejrzewam, że im dalej tym będą bardziej sensowne :)
6 komentarzy - następny rozdział
+ Przypominam, że można komentować z Anonima, oraz mogę powiadamiać na Twitterze o rozdziałach. Za to wszelkie pytania ( zarówno do mnie jak i do postaci ) kierować proszę na Ask i w komentarzach ♥

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

The Verisital Bloger i Liebster Awards

Zacznijmy od Verisital blogger bo ta nominacja była pierwsza:

Dziękuję Olivii za nominację ♥
Teraz 7 faktów o mnie:
1. Wolę gorzką czekoladę od mlecznej.
2. Mam psa, ale szczerzę to wolałabym kota ;)
3. Uwielbiam sarkazmy i ironię.
4. Jestem uczulona na kakao, a wtranżalam czekoladę *o*
5. Nie lubię ostrych zapachów, kicham od nich.
6. Nigdy nikt nie wie czemu, ale zimą i początkiem wiosny dostaję dziwnej alergii.
7. Wolę lody wodne od kremowych.

Liebster Awards od http://co-ty-sobie-wyobrazasz.blogspot.com/

1.Ulubiony smak frugo?
   Zielony
2.Wymarzony prezent?
   Coś od serca ♥
3.Laptop czy komputer?
   Zdecydowanie Laptop
4.Mieszkasz w domu czy w bloku?
   W domu z ogrodem.
5.Co zainspirowało cie do założenia bloga?
   Moje niekończące się pomysły na coraz to nowe historie.
6.Ulubiona potrawa?
    Zapiekanka z serem i makaronem.
7.Masz rodzeństwo?
   Brata i siostrę.
8.Na wakacje wolałabyś jechać nad morze czy w góry?
   Chyba w góry. Wolę aktywnie spędzać czas na wyjazdach.
9.Do której klasy idziesz po wakacjach?
   Do szóstej.
10.Twoje drugie imię?
     Wiktoria.
11.Co najczęściej jesz na śniadanie?
     Nie jadam śniadań.

Moje pytania:

Psy czy koty ?
Masz zwierzątko ?
Ulubiony zespół/ wykonawca ?
Czy jakiś film doprowadził cie do łęz ?
Obecnie ulubiona piosenka ?
Ulubiony kolor ?
Pepsi czy Coca-Cola ?
USA czy UK ?
Herbata czy kawa ?
Lubisz swoje imię ?
Masz jakieś hobby ?

Nominacje postanowiłam zrobić jedne, a na dodatek tylko jedenaście. W końcu zasady są po to żeby je łamać :)



1.  http://gosh-cuthley.blogspot.com
2. http://one-direction-romance.blogspot.com/
3. http://korna-miniatures.blogspot.com/
4. http://because-i-like-dots.blogspot.com/
5. http://po-prostu-kim-kolwiek.blogspot.com/
6. http://zaynmalikandliampayneziam.blogspot.com/
7. http://wszystkoounionj.blogspot.com/
8. http://opowiadaniazgornejpolki.blogspot.com/
9. http://narry-storan.blogspot.com/
10. http://smack-that-honey.blogspot.com/
11 .http://lidka-liddkaa.blogspot.com/

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział Drugi



- Będzie ci tam dobrze- próbował zapewnić mnie Brad. Jasne, że będzie, zrobią mi pranie mózgu więc będzie mi obojętne.

- Jasne, jasne- mruknęłam.

Wyjeżdżaliśmy właśnie z podjazdu. podniosłam nogi pod brodę. Na tym nasza konwersacja się skończyła. Włączył za to radio. Leciała jakaś mało znana mi piosenka. W ogóle to co to było za radio? Przewróciłam oczami i otworzyłam okno. Słońce wyjątkowo dziś świeciło, szkoda, że będę je oglądać zza krat niczym kryminalista. W dalszej ciszy jechaliśmy około pół godziny. Po tym czasie dotarliśmy na obrzeża Londynu. W końcu ukazał nam się ośrodek. Biały budynek, z płaskim dachem. Na jednej ze ścian złotymi literami napisane było logo. Na niewielkim terenie przed budynkiem było parę kwiatów i choinek. Brad zatrzymał się na parkingu i wysiadł z samochodu, co ja również uczyniłam. Doszło do mnie świeże powietrze. Rozejrzałam się dookoła. W tym czasie Brad wyjął moją wielką walizkę. Mogłam wziąć mniejszą, uznałam jednak, że taka będzie w sam raz na dwa miesiące. Zamknął bagażnik i samochód. Podszedł do mnie i spytał:

- Idziemy ?

Powstrzymałam się od powiedzenia nie, tylko dlatego, że miałam obrany plan. Pokiwałam więc ochoczo głową i ruszyłam na przód. Brad wyglądał na mocno zdziwionego, i dobrze. Szybko jednak mnie dogonił i dotrzymując mi kroku poszliśmy do budynku. Było tam, dziwnie. Czułam się jak u lekarza. Ściany były w kolorze jasnego beżu. Po lewej stała czarna skórzana kanapa, a po prawej stół i recepcjonistka. Była to starsza kobieta, z szarą trwałą niczym stara wersja Leony Lewis. Na nosie miała srebrne okulary, a przyszczupła biała koszula opinała się na, nie za chudym ciele.  Przeniosłam wzrok na stół, klasycznie stos papierów i kawa. Spojrzała na nas podejrzliwie po czym wróciła do zapisywania czegoś na kartce. Odwróciłam się od niej i usiadłam na czarnej kanapie zostawiając Brada samego z formalnościami.  Podszedł do kobiety :

- Harriet Evans miała tu przyjechać na dwa miesiące.

Kobieta spojrzała na mnie, a ja tylko zmrużyłam na nią oczy. Oburzona odwróciła wzrok, uśmiechnęłam się cwaniacko, chyba się nie polubimy.

- Tak, tak -  wstała z krzesła i sięgnęła na regał z segregatorami po jeden z nich. Dopiero teraz zwróciłam na niego uwagę stał w samym rogu pomieszczenia. Wróciła na swoje miejsce, a ze środka segregatora wyjęła tekturową teczkę. Podała Brad'owi kartkę z formularzem i regulaminem. Nawet się z nim nie zapoznał uzupełnił wszystko, a na końcu każdej kartki złożył podpis.

- Dobrze - powiedziała kobieta odpierając od niego dokument - Jej opiekunem będzie pan Malik. Pracuje tutaj drugi rok ale ma bardzo dobrą renomę - zapewniła. Brad pokiwał głową na znak zrozumienia.

- Już go wzywam, z tego co wiem to państwa oczekuje - powiedziała.. zerknęłam na plakietkę na koszuli Stefanie. Normalnie jak w modzie na sukces. Stefanie pochyliła się do mikrofonu:

- Panie Malik, Państwo Evans już są. Rozprostowała się na krześle. Po chwili drzwiami wszedł.. nie no to chyba nie mój opiekun. Skąd go wytrzasnęli z więzienia? Choć pomijając to, że nie wyglądał na opiekuna był bardzo seksowny. Taki buntowniczy i ładny. Miał tatuaże, i w ogóle. Już widziałam przed oczami co pomyślał sobie Brad i mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Proszę za mną - powiedział chłopak i gestem ręki wskazał na drzwi. Cóż za akcent, pomyślałam i zerwałam  się z kanapy. Wymięłam oniemiałego ojczyma ale widząc, że z wrażenia chyba się nie ruszy złapałam go za rękaw koszuli w kratkę i pociągnęłam za sobą. W końcu zaczął iść więc go puściłam. Szłam dokładnie za chłopakiem. Szare rurki z opuszczonym krokiem opinały się na jego nogach. Na górze miał zwykły, gładki, biały T-shirt. Przechodziliśmy właśnie pomalowanym na biało, a od połowy w dół wyłożonym ciemnymi deskami korytarzem. Po drodze mijaliśmy kilka otwartych pokoi ale tylko w jednym byli ludzie siedzący w kółku. Pewnie grupa wsparcia, nasunęło mi się na myśl. Nagle brunet zatrzymał się przed drzwiami z jasnego drewna ze srebrną klamką i trzema matowymi szybami na środku.

- Polubisz Eleanor. To miła dziewczyna, jest tu od wczoraj - uśmiechnął się, co odwzajemniłam i wcale nie dlatego, że był przystojny tylko dlatego, że trafiłam na pokój z moją drogą przyjaciółką.  Dobrze wiedziałam do czego była zdolna, przynajmniej z opowieści. Otworzył drzwi, a widok zaskoczył nie tylko mnie. Szczupła dziewczyna siedziała na łóżku i ... paliła papierosa. Czym oni się zajmują w tym ośrodku. Chłopak przewrócił oczami i podszedł do niej z ręki zabierając jej papierosa. Uśmiechnęła się do niego słodko. Spojrzałam na Brada, biedny aż go wmurowało. Wzięłam od niego walizkę i położyłam ją obok wolnego łóżka na którym usiadłam. Uśmiechnęłam się do niego i pomachałam mu ręką. Pan Malik również się uśmiechnął:

- To wy się zapoznajcie, a my idziemy- po czym wyszedł z pokoju, to samo uczynił Brad uprzednio mi machając.

- Hej Harriet- wstała Eleanor, również wstałam. Przytuliła mnie, po czym odsunęła się trochę uważnie mi się przyglądając:

- Jesteś taka sama jak na zdjęciach, tylko ciut ładniejsza- powiedziała z uśmiechem.

- Ty również.

- Wiesz jakie tu nudy ? Normalnie cisza nocna od dziewiętnastej do ósmej rano. Siódma wstajemy na śniadanie, a potem działamy według tego czegoś- wskazała ręką w kierunku grafiku powieszonego na ścianie.,

- Bez jaj- westchnęłam

- Co nie! Ja myślałam, że ten babsztyl sobie żarty robi.

- Który babsztyl?- zaciekawiłam się.


- Taka jedna opiekunka, stara, utleniana blondyna. Spróbują zdenerwować a nie będzie miło- zapewniła.
Pokiwałam głową. Podeszłam do grafiku, wynikało z niego, że za pięć minut mamy zajęcia z panią McHoffin i jej pomocnikiem. Ciekawe kim? Elfem?

- Kim jest ten pomocnik spytałam El odwracając się od grafik. Zmrużyła oczy w skupieniu:

- Jacyś goście tutaj przyjechali charytatywnie, to pewnie jeden z nich- odrzekła.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i postanowiłam się przebrać. Moja współlokatorka też na to wpadła i zdjęła swoją niebieską koszulkę. Po czym pochyliła się nad walizką. Zrobiłam to samo. Ze środka wygrzebałam białą bokserkę i krótkie spodenki w motyw Galaxy. Ubrałam się pospiesznie i założyłam baletki. Eleanor założyła luźny, biały T-shirt z napisem i czarne legginsy. Ubrała swoje niebieskie tenisówki i byłyśmy gotowe. Przemierzałyśmy korytarz szukając sali. Jak się okazało była to jedna z otwartych sal. Weszłyśmy do niej było już parę osób i jakaś kobieta, rozpoznałam w niej tą opisaną przez brunetkę. Kiedy przyszli już wszyscy, było nas może dwunastu usiadaliśmy w kółku. Po chwili do pomieszczenia wszedł dość wysoki chłopak. Miał ciemne loki i zielone oczy. Nie zwrócił na nas zbytniej uwagi:

- Ja go chyba skądś znam- powiedziałam do El spojrzała na mnie, ze zdziwieniem. Kobieta odchrząknęła, zerknęłam na nią wpatrywała się we mnie z wyrzutem. Nie tylko ona oczy chłopaka również były wpatrzone we mnie, tyle, że on patrzył na mnie raczej z przerażeniem. Teraz byłam pewna, że go znałam, a wydostanie się z tego ośrodka to kwestia czasu. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Miał być jutro ale nie mogłam się powstrzymać ** Tak w sumie to ten rozdział wyraża to co miał, więc jest ok. Dziękuję za komentarze pod poprzednim, motywujecie mnie :3 To może: 
5 komentarzy - następny rozdział  i do zobaczenia ( mam nadzieję :D  )

+ Jeśli ktoś chcę być informowany o rozdziałach na Twitterze to pisać :)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Post Organizacyjny

Dziś raczej organizacyjnie. Otóż możecie zadawać pytania postaciom, i mi w komentarzach oraz na Asku : http://ask.fm/Amelka24.
Co do rozdziałów to jak na razie będą się pojawiać w środku tygodnia, np. środa, czwartek. Po  wakacjach może zacznę dodawać np. w soboty. Zależy jaki będe mieć plan lekcji. Pamiętajmy jeszcze, że mam też życie prywatne więc godziny dodawania mogą być różne. To na tyle  Do napisania :)

+++ Jakby ktoś znał fajny blog, który robi szablony to bardzo proszę o link :) Z góry dziękuję ♥


sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział pierwszy



Przeróżne myśli chodziły mi po głowie. Co ja im takiego zrobiłam, że chcieli wysłać mnie do... właśnie, czego? Ośrodka? Poprawczaka? Bóg jeden wie czym jest to całe ZPM. Bóg i wujek Google. Postanowiłam, że zamiast czekać na swoją matkę i jej niedoszłego męża lepiej będzie zdobyć jakieś informację. Podczas kiedy mój czarny laptop włączał się wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się uważnie po pokojach.  Melanie oglądała Camp Rock. Matko ile ona ma lat? Ja w jej wieku miałam ciekawsze zajęcia. Nie zawracając sobie tym głowy udałam się do kuchni. Przez okno dostrzegłam, że deszcz zmienił się w ulewę. Wzruszyłam ramionami i wstawiłam czajnik z wodą. Podeszłam do szafki ze słodyczami i wyjęłam paczkę ciastek, które będą świetną odmianą śniadania. Sięgnęłam na blat po mój biały kubek który cały ubrudzony był czekoladą. Zarówno w środku jak i na zewnątrz. Dobrze wiedziałam czyja to sprawka, więc w celu zemszczenia się przejechałam ręką po blacie, aż moja ręka natrafiła na różowy kubek z kimś tam kimś. Kiedyś mówiła mi kto to ale nawet nie warto było pamiętać. Przemyłam kubek wodą i z kwiatka stojącego na parapecie wzięłam garść ziemi i wsypałam ją do środka. Zalałam wrzątkiem i porządnie wymieszałam. Na następny raz zapamięta, że nie rusza się cudzych rzeczy. Wyjęłam filiżankę i zaparzyłam sobie mocną czarną kawę.  Po czym wróciłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi na wszelki wypadek na klucz. Odwróciłam się od drzwi. Na ekranie laptopa można było dostrzec tapetę z kotami, oraz liczne okna dialogowe dotyczące aktualizacji programów. Uznałam, że zajmę się tym innym razem. Włączyłam Internet i od razu wpisałam w wyszukiwarkę ''ZPM''. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Było mnóstwo linków w tym jedna oficjalna strona ośrodka ZPM- Z Pomocą Młodzieży. Uniosłam brwi w górę w geście zdziwienia, a raczej frustracji, że rzeczach dotyczących mnie dowiaduję się zawsze ostatnia. Mimo tego włączyłam stronę. Było tam mnóstwo galerii głównie z młodzieżą kiedy do nich przyszli i kiedy wychodzili. Niektóre zmiany były diametralne. Niejaka Amy z typowego punka stała się starszą wersją mojej wnerwiającej siostry. Spięte włosy, zero kolczyków schludna koszula i spódniczka. Nie dam się tak przerobić pomyślałam i od razu wyszłam z galerii. Uznałam, że lepszy rozwiązaniem będzie sprawdzić od kiedy funkcjonuje ten cały ośrodek. Nasz ośrodek mający na bla, ba bla  niesienie bla bla bla z największym zaangażowaniem funkcjonuje w okresie od 29.06 do 29.08. Jest to terapia dwumiesięczna. Terapia, a co ja jestem człowiek pomidor żeby się leczyć terapeutycznie? Westchnęłam głośno i postanowiłam zobaczyć co sądzą ludzie na temat tego wszystkiego. Wycofałam sie więc z powrotem do wyników wyszukiwania w Google. Znalazłam tam jedno forum gdzie ktoś rozpoczął dyskusję. Była to dziewczyna. Eleanor. Kliknęłam w jej profil i szybko zdobyłam numer Gadu- Gadu. Zalogowałam się na swoje i napisałam do dziewczyny. Żeby odreagować trochę stres związany z tą sytuacją chciałam zadzwonić do przyjaciółki, ale przeszkodził mi w tym dźwięk przychodzącej wiadomości na GG. Zerknęłam nie pewnie na ekran. Eleanor odpisała na moją wiadomość. Co więcej okazało się, że również jedzie na dwumiesięczną terapię dla ludzi pomidorów. Zaśmiałam się w myślach. Nasza rozmowa stawała sie coraz luźniejsza. W końcu zeszła na temat szkoły, przyjaciół. Jak się okazało została wysłana do tego nieszczęsnego ośrodka za sprawą przyjaciół- też mi przyjaciele. Otóż poszli oni do jej mamy i nagadali jej strasznych rzeczy, że pali, że pije, chodzi na  imprezy. Dodali też parę innych rzeczy ale nie będę ich przytaczać. Jako jej matka zawsze wolała wierzyć innym niż własnej córce- skąd ja to znam? - dała wiary wszystkim tym rzeczą choć wiele z nich mijało się z prawdą. Następnie dla odmiany to ja opowiedziałam jej swoją historię począwszy od wnerwiającej siostry aż do wizyty listonosza. Popisałyśmy jeszcze z dobrą godzinkę, po czym wymieniłyśmy się swoimi numerami telefonu. Odjechałam od biurka na moim obrotowym krześle. A następnie obróciłam. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk zapinania przeciw deszczowej kurtki Melanie. Która szczerze była chyba najbrzydszą jaką kiedykolwiek widziałam i tyczy się to zarówno mojej pseudo siostry jak i kurtki. Zaciekawiona tym gdzie wybiera się ten młodociany prześladowca wyszłam z pokoju:

- Ty gdzie się wybierasz? - spytałam. Szczerze? To mało mnie to obchodziło w razie jakby Melanie zniknęła bez śladu, to za jakieś dwa miesiące mogło by mi się magicznie przypomnieć gdzie się wybierała.

- Do Abby - odparła od niechcenia. Wkładając kalosze.

- Rodzice wiedzą - uniosłam brwi do góry.

- Nie muszą - odpyskowała i chwyciwszy swoją neonowo- różową torebkę wyszła z domu.

- Jak sobie chcesz - powiedziałam choć i tak pewnie tego nie usłyszała.Korzystając z okazji, że się jej pozbyłam. W ekspresowym tempie przebiegłam na drugi koniec domu do pokoju z wielkim, różowym ,,M'' na drzwiach. Tak naprawdę to nie wierzyłam, że moi rodzice sami wpadli na ten durny pomysł z ośrodkiem, ktoś musiał im pomóc. Weszłam więc do bijącego różem pokoju. Rozejrzałam się dokładnie. Podeszłam do komody. Otworzyłam trzecią szufladę i tak jak zgadywałam znalazłam tam laptopa. W białym pokrowcu z różnych wielkości diamencikami. Westchnęłam na ten widok, już nic mnie chyba nie zdziwi. Wyjęłam go i usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Jak się okazało był tylko zahibernowany więc poszło szybciej. Otworzyłam przeglądarkę. Znalazłam przycisk historii i przejrzałam ją pod względem haseł ZPM i ośrodek. Oczywiście było tego więcej niż się spodziewałam. Ona chyba nigdy nie naucz się do czego służy przycisk Delete. Z tego co widziałam na podstawie historii przeglądarki dość skrupulatnie przeglądała terminy zgłoszeń, galerię i program zajęć. Jeszcze się zemszczę pomyślałam i wyłączywszy historię złożyłam komputer i odłożyłam na miejsce. Po czym wyszłam z pokoju. Jak się okazało przeglądanie tej historii zajęło mi trochę czasu, i  z przerażeniem uznałam, że zaraz wróci  pracy moja matka, a potem ojczym. Zdążyłam przejrzeć Twittera, a drzwi do domu otworzyły się. Wyszłam ze swojego pokoju. Z tego co widziałam byli na zakupach. Westchnęłam i usiadłam przy stole w kuchni.

- Cześć Hari - uśmiechnął się wiecznie wesoły konkubent mojej matki.

- Hej Brad - odburknęłam.

Kiedy przynieśli już wszystko i zdążyli poukładać na miejscach:

- Co to ? - spytał Brad. Zerknęłam na niego stał pochylony nad kubkiem którego zawartość była efektem mojej słodkiej zemsty:

- Pytaj Melanie, to jej kubek - odrzekłam śmiejąc się w duchu, że tak łatwo w to uwierzył. Po chwili weszła do kuchni moja matka. Miała wilgotne włosy na skutek słabnącego już deszczu. Wąskie okulary spadały jej z szarych oczu, a szary sweter ściśle przylegał do szczupłej sylwetki:

- Musimy pogadać - powiedziała dość poważnym tonem i usiadła przy stole na przeciwko mnie co po chwili zrobił też Brad. Zacisnęłam oczy udając skupienie:

- Wysyłacie mnie do ośrodka dla trudnej młodzieży - wyszeptałam tajemniczym głosem.

- Skąd wiesz ?- zaciekawiła się matka.
  
- Mam zdolności paranormalne i jasnowidzące - odrzekłam - Tak naprawdę to był tu listonosz.
Matka znowu przybrała kamienny wyraz twarzy i powiedziała:

- W takim razie wiesz, że jeszcze dziś musisz się spakować - po czym wstała i wyszła do salonu.

A Brad jak to Brad. Facet był typowym pantoflarzem. Ani razu się nie odezwał. Choć widziałam, ze cały ten pomysł nie zbyt przypadł mu do gustu. Opuściłam pomieszczenie. Z dna szafy wyjęłam przeźroczysty pojemnik na bieliznę. Pochwyciłam czarne skarpetki i rzuciłam je na łóżko. Ze skarbonki wyciągnęłam dwieście dolarów i tyle samo euro.  Schowałam je do skarpetek, które w pierwszej kolejności wrzuciłam na dno fioletowej walizki. Nie będą mnie trzymać w zamknięciu. Co to, to nie ! 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I już mamy jedynkę :)  Dobrych kilka godzin go pisałam ale ogólnie jestem z niego zadowolona. Zawiera mniej więcej to co chciałam.  Przepraszam za wszelkie błędy stylistyczne i ortograficzne ale jest 00:12. W następnym rozdziale zacznie się więcej dziać :)  Na razie umówmy się tak:
4 komentarze - następny rozdział

piątek, 9 sierpnia 2013

Prolog



O godzinie 10:30 - ''porannej'' według mojego osobistego zegara biologicznego zostałam obudzona dzwonkiem domofonu. Oczywiście moja siostrzyczka nie mogła otworzyć tych przeklętych drzwi i w samej bluzce z Iron Maiden i czarnych kapciach, zmuszona byłam wyjść na deszcz do listonosza. Miał on list polecony do rodziców. Jako iż mam ukończone piętnaście lat mogłam go odebrać. Pożegnałam się z mężczyzną swoim firmowym wymuszonym uśmiechem. I wróciłam do domu:

- Kto to był ? - zaciekawiła się Melanie. O czyżby Hanna Montana się skończyła? Spytałam się w myślach ale zmusiłam się do odpowiedzi:

- Jakbyś czasem otwierała drzwi mała s... -oczywiście nie dane mi było dokończyć bo moja siostra już złożyła ręce na piersiach i krzyknęła:

- Powiem wszystko rodzicom - po czym wytknąwszy mi język opuściła pomieszczenie. W tym domu nie można nawet młodszej wkurzającej siostry wyzwać od smarkuli bo od razu naskarży. Westchnęłam głośno ale nie na tyle żeby usłyszała. Nie będzie mieć tej satysfakcji. I ruszyłam do swojego pokoju. Deszcz bił o szybę ale w pokoju mimo tego było jasno za sprawą białych ścian. Momentami czułam się tu jak na oddziale zamkniętym. Białe meble, białe ściany, biała lampa... Usiadłam na pościeli w granatową kratkę i lustrowałam kopertę na której widniała pieczątka ZPM. Cokolwiek to jest. Uniosłam brwi do góry w zdziwieniu. I zaczęłam otwierać kopertę z boku w razie czego łatwiej jest zamaskować. Słowa takie jak prywatność korespondencji było mi obce więc nie miałam żadnych skrupułów by przeczytać pismo zaadresowane nie do mnie. Rozwinęłam białą kartkę, a ze środka wypadła wizytówka. Nie przejęłam się tym zbytnio i przeszłam do czytania pisma:

- Ośrodek ZPM* ma przyjemność powiadomić, że państwa córka Harriet Evans została przyjęta do naszego ośrodka pomocy dla ....... trudnej młodzieży ... na okres ... dwóch miesięcy. O kurde - powiedziałam z przerażeniem patrząc w kartkę. 

* ZPM- Z Pomocą Młodzieży
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ogólnie to moje drugie opowiadanie. Ale pierwsze o 1D i w pierwszej osobie. Wcześniejsze było pisane narratorem więc przepraszam jeśli zdarzą się pomyłki. Mam nadzieję, że się spodoba, a pierwszy rozdział postaram się dodać w miarę szybko :)  Pozdrawiam !


Bohaterowie



Imię i nazwisko: Harriet Evans
wiek: 17 lat
Opis: Buntownicza, wyrachowana, nie ma granic. Swoje zachowanie tłumaczy zdaniem ,,Czas zmienia ludzi - w moim przypadku akurat na gorsze''. Kiedy była mała jej ojciec odszedł bo jak twierdził nie mógł wytrzymać z jej zaborczą i konserwatywną matką; Jej matka i ojczym nie dają sobie z nią rady. Ma młodszą siostrę której szczerze nie cierpi.



Imię i nazwisko: Melanie Spark
wiek: 14 lat
Opis:  Typowy donosiciel. Wykorzystuje to, że rodzice zawsze wierzą jej wersji wydarzeń w celu pogrążania swojej przyrodniej siostry. Dobrze się uczy co jeszcze bardziej polepsza jej opinię u rodziców.



Imię i nazwisko: Eleanor Calder
wiek:  17 lat
Opis: Problematyczna nastolatka, nie dająca sobie pomóc. Kocha prowokować innych zwłaszcza jeśli ma w tym ukryty cel. Ludzie z jej otoczenia mówią, że ma problem, którego ona sama nie widzi.




Imię i nazwisko: Zayn Malik
wiek:  21 lat
Opis: Opiekun na obozie dla trudnej młodzieży. Choć sam stwarza wrażenie osoby trudnej i buntowniczej. Potrafi wszystko obrócić na własną korzyść.



Imię i nazwisko: Louis Tomlinson
wiek: 22 lat
Opis: Na pozór miły. Imprezowicz. Śpiewa w popularnym zespole One Direction, biorącym udział w akcji charytatywnej.
 

Imię i nazwisko: Harry Styles
wiek:  19 lat
Opis: Arogancki, zapatrzony w siebie - jednym słowem dupek. Podobnie jak Louis śpiewa w One Direction. Pomysł całej akcji charytatywne wcale mu się nie podoba. Ale co on ma do powiedzenia ?
 





Imię i nazwisko: Liam Payne
wiek:  20 lat
Opis: Troskliwy. Choć w rzeczywistości jest mało rzeczy które go obchodzą. Ma optymistyczne podejście do życia.



Imię i nazwisko: Niall Horan
wiek:  20 lat
Opis: Zabawowy, lubi sport. Jemu chyba jako jedynemu podoba się pomysł akcji charytatywnej.
 Tak jak Liam, Louis i Harry śpiewa w boybandzie One Direction. 


***
Niektóre postacie zostały zmienione na potrzeby opowiadania.