sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział pierwszy



Przeróżne myśli chodziły mi po głowie. Co ja im takiego zrobiłam, że chcieli wysłać mnie do... właśnie, czego? Ośrodka? Poprawczaka? Bóg jeden wie czym jest to całe ZPM. Bóg i wujek Google. Postanowiłam, że zamiast czekać na swoją matkę i jej niedoszłego męża lepiej będzie zdobyć jakieś informację. Podczas kiedy mój czarny laptop włączał się wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się uważnie po pokojach.  Melanie oglądała Camp Rock. Matko ile ona ma lat? Ja w jej wieku miałam ciekawsze zajęcia. Nie zawracając sobie tym głowy udałam się do kuchni. Przez okno dostrzegłam, że deszcz zmienił się w ulewę. Wzruszyłam ramionami i wstawiłam czajnik z wodą. Podeszłam do szafki ze słodyczami i wyjęłam paczkę ciastek, które będą świetną odmianą śniadania. Sięgnęłam na blat po mój biały kubek który cały ubrudzony był czekoladą. Zarówno w środku jak i na zewnątrz. Dobrze wiedziałam czyja to sprawka, więc w celu zemszczenia się przejechałam ręką po blacie, aż moja ręka natrafiła na różowy kubek z kimś tam kimś. Kiedyś mówiła mi kto to ale nawet nie warto było pamiętać. Przemyłam kubek wodą i z kwiatka stojącego na parapecie wzięłam garść ziemi i wsypałam ją do środka. Zalałam wrzątkiem i porządnie wymieszałam. Na następny raz zapamięta, że nie rusza się cudzych rzeczy. Wyjęłam filiżankę i zaparzyłam sobie mocną czarną kawę.  Po czym wróciłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi na wszelki wypadek na klucz. Odwróciłam się od drzwi. Na ekranie laptopa można było dostrzec tapetę z kotami, oraz liczne okna dialogowe dotyczące aktualizacji programów. Uznałam, że zajmę się tym innym razem. Włączyłam Internet i od razu wpisałam w wyszukiwarkę ''ZPM''. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Było mnóstwo linków w tym jedna oficjalna strona ośrodka ZPM- Z Pomocą Młodzieży. Uniosłam brwi w górę w geście zdziwienia, a raczej frustracji, że rzeczach dotyczących mnie dowiaduję się zawsze ostatnia. Mimo tego włączyłam stronę. Było tam mnóstwo galerii głównie z młodzieżą kiedy do nich przyszli i kiedy wychodzili. Niektóre zmiany były diametralne. Niejaka Amy z typowego punka stała się starszą wersją mojej wnerwiającej siostry. Spięte włosy, zero kolczyków schludna koszula i spódniczka. Nie dam się tak przerobić pomyślałam i od razu wyszłam z galerii. Uznałam, że lepszy rozwiązaniem będzie sprawdzić od kiedy funkcjonuje ten cały ośrodek. Nasz ośrodek mający na bla, ba bla  niesienie bla bla bla z największym zaangażowaniem funkcjonuje w okresie od 29.06 do 29.08. Jest to terapia dwumiesięczna. Terapia, a co ja jestem człowiek pomidor żeby się leczyć terapeutycznie? Westchnęłam głośno i postanowiłam zobaczyć co sądzą ludzie na temat tego wszystkiego. Wycofałam sie więc z powrotem do wyników wyszukiwania w Google. Znalazłam tam jedno forum gdzie ktoś rozpoczął dyskusję. Była to dziewczyna. Eleanor. Kliknęłam w jej profil i szybko zdobyłam numer Gadu- Gadu. Zalogowałam się na swoje i napisałam do dziewczyny. Żeby odreagować trochę stres związany z tą sytuacją chciałam zadzwonić do przyjaciółki, ale przeszkodził mi w tym dźwięk przychodzącej wiadomości na GG. Zerknęłam nie pewnie na ekran. Eleanor odpisała na moją wiadomość. Co więcej okazało się, że również jedzie na dwumiesięczną terapię dla ludzi pomidorów. Zaśmiałam się w myślach. Nasza rozmowa stawała sie coraz luźniejsza. W końcu zeszła na temat szkoły, przyjaciół. Jak się okazało została wysłana do tego nieszczęsnego ośrodka za sprawą przyjaciół- też mi przyjaciele. Otóż poszli oni do jej mamy i nagadali jej strasznych rzeczy, że pali, że pije, chodzi na  imprezy. Dodali też parę innych rzeczy ale nie będę ich przytaczać. Jako jej matka zawsze wolała wierzyć innym niż własnej córce- skąd ja to znam? - dała wiary wszystkim tym rzeczą choć wiele z nich mijało się z prawdą. Następnie dla odmiany to ja opowiedziałam jej swoją historię począwszy od wnerwiającej siostry aż do wizyty listonosza. Popisałyśmy jeszcze z dobrą godzinkę, po czym wymieniłyśmy się swoimi numerami telefonu. Odjechałam od biurka na moim obrotowym krześle. A następnie obróciłam. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk zapinania przeciw deszczowej kurtki Melanie. Która szczerze była chyba najbrzydszą jaką kiedykolwiek widziałam i tyczy się to zarówno mojej pseudo siostry jak i kurtki. Zaciekawiona tym gdzie wybiera się ten młodociany prześladowca wyszłam z pokoju:

- Ty gdzie się wybierasz? - spytałam. Szczerze? To mało mnie to obchodziło w razie jakby Melanie zniknęła bez śladu, to za jakieś dwa miesiące mogło by mi się magicznie przypomnieć gdzie się wybierała.

- Do Abby - odparła od niechcenia. Wkładając kalosze.

- Rodzice wiedzą - uniosłam brwi do góry.

- Nie muszą - odpyskowała i chwyciwszy swoją neonowo- różową torebkę wyszła z domu.

- Jak sobie chcesz - powiedziałam choć i tak pewnie tego nie usłyszała.Korzystając z okazji, że się jej pozbyłam. W ekspresowym tempie przebiegłam na drugi koniec domu do pokoju z wielkim, różowym ,,M'' na drzwiach. Tak naprawdę to nie wierzyłam, że moi rodzice sami wpadli na ten durny pomysł z ośrodkiem, ktoś musiał im pomóc. Weszłam więc do bijącego różem pokoju. Rozejrzałam się dokładnie. Podeszłam do komody. Otworzyłam trzecią szufladę i tak jak zgadywałam znalazłam tam laptopa. W białym pokrowcu z różnych wielkości diamencikami. Westchnęłam na ten widok, już nic mnie chyba nie zdziwi. Wyjęłam go i usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Jak się okazało był tylko zahibernowany więc poszło szybciej. Otworzyłam przeglądarkę. Znalazłam przycisk historii i przejrzałam ją pod względem haseł ZPM i ośrodek. Oczywiście było tego więcej niż się spodziewałam. Ona chyba nigdy nie naucz się do czego służy przycisk Delete. Z tego co widziałam na podstawie historii przeglądarki dość skrupulatnie przeglądała terminy zgłoszeń, galerię i program zajęć. Jeszcze się zemszczę pomyślałam i wyłączywszy historię złożyłam komputer i odłożyłam na miejsce. Po czym wyszłam z pokoju. Jak się okazało przeglądanie tej historii zajęło mi trochę czasu, i  z przerażeniem uznałam, że zaraz wróci  pracy moja matka, a potem ojczym. Zdążyłam przejrzeć Twittera, a drzwi do domu otworzyły się. Wyszłam ze swojego pokoju. Z tego co widziałam byli na zakupach. Westchnęłam i usiadłam przy stole w kuchni.

- Cześć Hari - uśmiechnął się wiecznie wesoły konkubent mojej matki.

- Hej Brad - odburknęłam.

Kiedy przynieśli już wszystko i zdążyli poukładać na miejscach:

- Co to ? - spytał Brad. Zerknęłam na niego stał pochylony nad kubkiem którego zawartość była efektem mojej słodkiej zemsty:

- Pytaj Melanie, to jej kubek - odrzekłam śmiejąc się w duchu, że tak łatwo w to uwierzył. Po chwili weszła do kuchni moja matka. Miała wilgotne włosy na skutek słabnącego już deszczu. Wąskie okulary spadały jej z szarych oczu, a szary sweter ściśle przylegał do szczupłej sylwetki:

- Musimy pogadać - powiedziała dość poważnym tonem i usiadła przy stole na przeciwko mnie co po chwili zrobił też Brad. Zacisnęłam oczy udając skupienie:

- Wysyłacie mnie do ośrodka dla trudnej młodzieży - wyszeptałam tajemniczym głosem.

- Skąd wiesz ?- zaciekawiła się matka.
  
- Mam zdolności paranormalne i jasnowidzące - odrzekłam - Tak naprawdę to był tu listonosz.
Matka znowu przybrała kamienny wyraz twarzy i powiedziała:

- W takim razie wiesz, że jeszcze dziś musisz się spakować - po czym wstała i wyszła do salonu.

A Brad jak to Brad. Facet był typowym pantoflarzem. Ani razu się nie odezwał. Choć widziałam, ze cały ten pomysł nie zbyt przypadł mu do gustu. Opuściłam pomieszczenie. Z dna szafy wyjęłam przeźroczysty pojemnik na bieliznę. Pochwyciłam czarne skarpetki i rzuciłam je na łóżko. Ze skarbonki wyciągnęłam dwieście dolarów i tyle samo euro.  Schowałam je do skarpetek, które w pierwszej kolejności wrzuciłam na dno fioletowej walizki. Nie będą mnie trzymać w zamknięciu. Co to, to nie ! 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I już mamy jedynkę :)  Dobrych kilka godzin go pisałam ale ogólnie jestem z niego zadowolona. Zawiera mniej więcej to co chciałam.  Przepraszam za wszelkie błędy stylistyczne i ortograficzne ale jest 00:12. W następnym rozdziale zacznie się więcej dziać :)  Na razie umówmy się tak:
4 komentarze - następny rozdział

15 komentarzy:

  1. świetnie napisane.. genialny rozdział.. z niecierpliwością czekam na kolejny ;)

    zapraszam do mnie, trwa u mnie konkurs ;)
    http://anuula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale wciągające!!!
    Obserwuję ♥
    Zapraszam do mnie
    http://opowiadaniazgornejpolki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. To straszne, że wysyłają ją do takiego ośrodka. Zaciekawiłaś mnie tym. Czekam na nowy rozdział i życzę weny!

    http://parva-problema.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję że musi iść do takiego ośrodka : c Świetnie piszesz . !!

    summerlovelly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale super blog ! Świetnie piszesz ! Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągneło chyba będę tutaj częściej zaglądać .Ciekawy pomysł z tym ośrodkiem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. jedne wielkie łał...
    Czyta się to genialnie...Szkoda,że musisz iść do takiego ośroda i nie pozwalają ci zostać taką jaką jesteś...Na prawdę
    braki mi słów...


    mzmzycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko opowiadanie i nie chodzi o mnie, ale liczę, ze było to jako wiadomość do bohaterki ;)

      Usuń
  7. Ale fajnie się zapowiada :>
    Zaciekawiło mnie to bardzo, więc będę obserwować :)
    Zastanawiam się co będzie dalej.
    Czekam na kolejne rozdziały! :>
    http://wieczne-czekanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No muszę Ci powiedzieć, ze mnie powaliłaś tym opowiadaniem! ;D
    Nie spodziewałam się aż takiego efektu ;) Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i z niecierpliwością czekam na next'a ;))
    http://miloscjestczesciazycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. faajnego masz tego bloga ;D dodajemy ?

    OdpowiedzUsuń
  11. genialny blog! Świetnie piszesz! Masz wielki talent! Czytam dalej i obserwuję!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, trafiłam przypadkiem na ten blog i podoba mi się, mam tylko jedno "ale". Twoja bohaterka w tym poście używa GG - czyli polskiego komunikatora. Jednocześnie zarówno miejsce akcji, jak i imiona bohaterów wykluczają znajomość akurat tego programu (niby w Londynie pełno polskich imigrantów, ale Harriett Evans nie bardzo na taką wygląda :D ). Poza tym - brzmi ciekawie, lecę zapoznawać się z dalszymi postami :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko faktycznie jest takie...sprzeczne, ale tylko dlatego, że jest to mój ''świat przedstawiony'' więc mogą się jeszcze tutaj dziać o wiele dziwniejsze rzeczy :) Pozdrawiam również ♥

      Usuń
  13. Dopiero zaczęłam czytać to powiadanie i już mi się podoba. Jest genialne i świetnie się je czyta, a błędów nie ma wogóle :) Zaraz lecę czytać następny roździał :) Życzę Ci mnóstwa weny ♥♥

    OdpowiedzUsuń