piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 20

Zdziwiona nagłówkiem zagłębiłam się w artykuł. Ta jak sądziłam opierał się on głownie na domysłach i bez efektownym śledzeniu Harry'ego przez paparazzi. Rzuciłam gazetę na kanapę i podniosłam się z siedzenia chcąc zrobić herbatę. Wtedy przypomniałam sobie o karteczce w tylnej kieszeni.

Alaska 609-774-348

Nie wiedziałam co Harry chciał mi tym przekazać ale był to numer telefonu niejakiej... Alaski. Jest w ogóle takie imię? Postanowiłam jednak zaryzykować i udałam się do swojego pokoju po telefon.

Wybrałam numer i czekałam na połączenie po krótkiej chwili odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. Był zimny, bardzo zimny i na pewno kobiecy. Pani o tym głosie musiał być pozbawiona wszelkich emocji, tak bynajmniej brzmiała.

- Halo?

- Hej... Ja mam twój numer od Harry'ego i... -zaczęłam ale szybko mi przerwała.

- Tego Harry'ego?

- Tak- potwierdziłam.

- Mogę wiedzieć  z kim mam przyjemność? Harry zazwyczaj uprzedza mnie o telefonach od nieznajomych.

- Ach, no tak. Harriet Evans- przedstawiłam się, a dziewczyna wydała się uśmiechać pod drugiej stronie.

- Wiesz, jestem teraz trochę zajęta, zadzwonię do Harry'ego i dowiem się o co chodzi i dam ci znać co i jak- zapewniła.

- Ok to do usłyszenia- zakończyłam połączenie, trwające dokładnie 37 sekund.

- Dziwna dziewczyna- mruknęłam do siebie.

Słyszałam zza ściany, że Eleanor bierze prysznic. Miałam zamiar zbierać się do snu. Chciałam jednak wcześniej dokończyć czytanie gazety, w której było jeszcze kilka fajnych artykułów. Zeszłam więc na dół po schodach i wzięłam gazetę pod rękę kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.

Kto znowu? Pomyślałam wściekła i szybko ruszyłam pod drzwi.

Zdążyłam je otworzyć kiedy zobaczyłam przed sobą dwóch umięśnionych mężczyzn w mundurach. Chwila..

- Harriet Evans? - zdążyłam tylko przytaknąć kiedy jeden z nich rzucił się na mnie i zakuł mnie w kajdanki.

Dopiero teraz zauważyłam, że była z nimi kobieta w miarę wysoka i szczupła. miała długie, proste blond włosy i niebieskie oczy.

- Alaska Larsson, komisarz tutejszej policji. Jesteś zatrzymana pod zarzutem ucieczki z ośrodka zamkniętego, posiadania narkotyków i próbę zabójstwa. Masz prawo zachować milczenia- powiedziała, a mi zrobiło się czarno przed oczami.


~*~

*Alaska*

Skończyłam przeglądać papiery na moim biurku kiedy po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu.  Odebrałam przy okazji podnosząc kawę ze stołu.

- Jak tam nasze sprawy?

- Twoje sprawy- mruknęłam i upiłam łyk kawy.

- Mniejsza, Evans siedzi?

- Na razie w areszcie, ale żaden adwokat jej z tego nie wyciągnie.

- Świetnie, a co z Eleanor?

- Nią też się zajmę powiedz lepiej co z Tomlinsonem.

- Powiem tylko, że szybko próba zabójstwa przejdzie w zabójstwo. Tak w ogóle dzięki za pomoc Alaska.

- Za coś mi płacisz Malik.

- W sumie racja- rozłączył się.


~~~~~~~~~~~~~~~~

Jestem po baaaaaardzo długiej przerwie, tak wiem, że sporo mnie tu nie było ale jestem :) Nie ukrywam, że ten rozdział dedykuję Lidce Berbeckiej. A tak poza tym to pozdrawiam ♥ 


poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 19

Kiedy emocje z powrotu Eleanor opadły zrobiłam herbatę i usiadłam z nią na kanapie by mogła mi wszystko na spokojnie opowiedzieć. Brunetka odłożyła kubek na stolik i rozpoczęła swoją historię:

Podczas kiedy Harriet rozmawiała z Harrym wyszłam do salonu, żeby wyciągnąć cukier puder z walizki. Zawsze miałam ze sobą cukier puder, wszędzie. Nie lubiłam zwykłego cukru, nie smakował mi. Raz kiedy byłam dzieckiem na próbę wsypałam do herbaty trochę cukru pudru zamiast normalnego i o dziwo zasmakowało mi.  Od tamtego dnia albo słodzę nim albo niczym. Jako, że miałam ochotę na słodką herbatę podeszłam do walizki.

-Eleanor mogę cię prosić- usłyszałam szept gdzieś  za swoimi plecami. 

Odwróciłam się a moim oczom ukazała się Ashley za, którą stał Niall. 

- Jasne- mruknęłam. Dziewczyna podeszła do drzwi i gestem pokazała mi, żebym udała się za nią. 

Przed domem zaparkowany był samochód, który z tego co dobrze pamiętałam nie stał tam wcześniej. Już miałam o to spytać kiedy poczułam jak ktoś przyciska mi kawałek chusty do twarzy. Chciałam krzyczeć ale nie mogłam. Czułam jak padam z sił. Potem była już tylko ciemność. 
Obudziłam się potem z lekkimi zawrotami głowy. Ręce miałam zakute kajdankami. Siedziałam na tylnych siedzeniach auta, którym kierował nieznany mi mężczyzna. Po kilku minutach jazdy zatrzymał się na poboczu przy lesie. Nie zauważył mojej pobudki dlatego kiedy tylko odwrócił się do tyłu zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Łyknął to bo już po chwili biegł w krzaki. Wykorzystałam tę okazję najlepiej jak mogłam i pędem rzuciłam się do drzwi, których oczywiście nie zamknął. Pobiegłam w przeciwną stronę, niż on obejrzałam się za siebie, żeby mieć pewność, że mnie nie dogania. Kiedy wpadłam na coś, a raczej kogoś. Podniosłam wzrok i ujrzałam dość postawnego raczej niskiego mężczyznę w zielonych spodniach z szelkami, białą koszulką i brązowym kapelusikiem z piórkiem. 

- Guten Morgen- powiedział i uśmiechnął się szeroko. Moje usta automatycznie się otworzyły, kiedy za nim ujrzałam jeszcze kilku takich mężczyzn oraz kobiety w falbaniastych sukienkach z gorsetem i mini fartuszkiem.
- Niemiecka wycieczka- mruknęłam do siebie.


- W tym momencie będzie coś co może i trudno wziąć na słowo ale musisz mi uwierzyć- powiedziała. 

Pokiwałam głową więc wróciła do opowieści:

Wtedy nagle z tłumu wyłonił się Zayn- ten wiesz który- i on był w takich bawarskich spodenkach jak ci wszyscy inni. Okazało się, że jestem jedynie 12 km od Londynu więc nie było problemu z powrotem. Dał mi na bilet i zostawił w spokoju. 


- Wow- wydusiłam 

- Wiem, a przywiozłem po drodze gazetę. Nie wiem skąd jest ale chociaż rozumiem język- uśmiechnęła i wręczyła mi czasopismo- A teraz jeśli nie masz nic przeciwko pójdę się położyć strasznie mnie to wszystko wycieńczyło- mruknęła i poszła na górę.

w tym czasie otworzyłam gazetę na spisie treści, a moim oczom ukazało się znajome nazwisko. Pośpiesznie otworzyłam na stronie z interesującym mnie tematem.

Czy to koniec wielkiego boybandu?! Harry Styles planuje ślub ze swoją ukochaną Taylor Swift!






~~~~~~~~~~

Planowałam dłuższy rozdział ale wzięła mnie choroba,a od ostatniego minęło tyle czasu, że uznałam, że lepszy krótszy niż żaden dlatego jest to :) Pozdrawiam i dziękuje za wszystkie komentarze bo to one mnie motywują do dalszej pracy ♥

sobota, 27 września 2014

♥ ♥ ♥

Hej wszystkim! Chciałam tylko powiedzieć, że rozdział pojawi się niebawem. Wybaczcie opóźnienie ale trochę zajęło mi oswojenie się z nową szkołą i znajomymi. Nie zapomnijcie komentować rozdziałów i do zobaczenia wkrótce :)

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 18

W całym swoim życiu tylko dwa razy prawie spóźniłam się na samolot. Raz kiedy jechałam na wakacje z rodzicami i bawiąc się lalkami wyjęłam baterie z zegarka zapominając ich potem włożyć. Ale była to sytuacja kryzysowa, Barbie spaliła obiad ktoś przecież musiał ugasić ogień i wtedy zjawił się Ken z gaśnicą (czyt. bateriami). Spóźniliśmy się nieznacznie i zdążyliśmy w ostanie chwili. O ile pożar w domu Barbie był sytuacją kryzysową to pogaduszki z Louisem nie. Po skończonej transformacji siedzieliśmy, bez końca piliśmy herbatę i rozprawiali na różne tematy. A kiedy się ocknęłam była 5:45. Rzuciłam się biegiem po swoje rzeczy, nie było ich dużo bo przyjechałam na jeden dzień.

Louis uprzejmie odwiózł mnie na lotnisko, aż serce mi się kroiło przez to świństwo, które mu zrobiłam. Kiedy tylko Louis wyszedł na chwilę zabrałam ten list. Schowałam go do torebki, a chłopak nawet się nie zorientował. Przez zgniecenia trudno było zobaczyć wiele wątków więc czytanie zostawiłam na później.

Przez cały czas bacznie rozglądałam się za Harrym ale nie było go nigdzie widać. Do czasu odprawy celnej kiedy to stał dokładnie dwie osoby za mną. Odwróciłam się plecami i nawet nie próbowałam się oglądać. Jak najszybciej zmyłam się w kierunku samolotu. Później jakoś poszło Harry miał miejsce na drugim końcu samolotu i oboje siedzieliśmy tyłem do siebie. nie było szansy, żeby mnie rozpoznał. W sumie lot przebyliśmy bez najmniejszych problemów. Z samolotu wyszłam pośpiesznym krokiem i byłam jedną z pierwszych osób, które go opuściły. Biegiem rzuciłam się na postój taksówek, Harry co prawda był nie wiele za mną ale nie wzbudziłam jego podejrzeń raczej wściekłość, że mnie nie wyprzedził w wyścigu do taksówek. Przed budynkiem lotniska stała tylko jedna taksówka, do której wsiadłam i kazałam kierowcy odjechać jak najszybciej tłumacząc się spóźnieniem na spotkanie z agentem nieruchomości.

W domu byłam kilka minut później. Zapłaciłam taksówkarzowi i wkroczyłam do mieszkania. Było  dziwnie puste. Otworzyłam okno w kuchni i salonie po czym rzuciłam się do łazienki. Włączyłam prysznic i pozbyłam się ciuchów, które upchałam na samym dnie kosza na pranie. Zmoczyłam twarz i owinęłam ręcznik wokół głowy tworząc turban. Nie mogłam pozwolić, żeby Harry poznał mnie po włosach. Założyłam na siebie ręcznik kąpielowy i usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Wyłączyłam prysznic i otworzyłam drzwi Harry'emu, który patrzył na mnie podejrzliwie.

- Wejdź Harry- przepuściłam go w drzwiach.

Brunet zrzucił płaszcz i powiesił go na haku. Zdjął swoje skórzane sztyblety* i okulary przeciwsłoneczne.

- Napijesz się czegoś?- spytałam z kuchni.

- Nie- powiedział cicho wciąż patrząc w moim kierunku tym, samym wzrokiem co mogłam wyczuć nawet na niego nie patrząc.

- O co chodzi Harry, coś się stało?- zapytałam w końcu odwracając się.

Zignorował moje pytanie i powolnym krokiem ruszył w moim kierunku.

- Brałaś prysznic?

- Tak.

- A wybierasz się gdzieś?- uniósł brew do góry.

- Nie, o co ci chodzi- podniosłam głos.

- Dość mocny makijaż ja na ciebie- wyznał.

Wtedy mnie olśniło, Louis użył wodoodpornych kosmetyków. Przepłukanie twarzy wodą nic tu nie dało. Zagryzłam wargę szukając jakiejś wymówki ale Harry mnie ubiegł.

- Masz mnie za idiotę Evans?- warknął.

- Zależy w jakiej kwestii- uśmiechnęłam się gorzko.

- Co robiłaś w Londynie?- spytał opuszczając mój komentarz.

- Skąd pomysł, że w nim byłam?- odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.

- Mam telewizor, oglądam wiadomości, a tak w ogól...- przerwał kiedy zobaczył zdjęcie Louisa leżące na blacie. Tomlinson dał mi je kiedy wyjeżdżałam w sumie to znalazłam je w skrytce samochodowej i spytałam czy mogę je zatrzymać bo moje ramki stoją puste, zgodził się.

- Dobrze, że mi przypomniałeś, muszę je włożyć do ramki- wzięłam zdjęcie do ręki. Mina Harry'ego byłą mieszanką złości, zdziwienia i czegoś na kształt wewnętrznego bólu czego nie mogłam do końca odgadnąć - Kontynuuj- powiedziałam.

- Muszę się zbierać powiedział, dokończymy to- odwrócił się z zamiarem wyjścia.

- Harry! Poczekaj!- spojrzał na mnie wyczekująco- Jak wrócisz to porozmawiaj z Louisem, był strasznie przybity jak go odwiedziłam.

Uśmiechnął się smutno i pokiwał głową.

- Do zobaczenia Harriet- powiedział dość tajemniczym głosem i zostawił na oparciu kanapy kawałek papieru po czym wyszedł.

- Oj Styles, ja cię nigdy nie zrozumiem- westchnęłam.

Ubrałam się w coś normalnego i zmyłam makijaż do końca. Wyszukałam jakiś przepis na ciasto marchewkowe bo góra marchewki zalegała mi w lodówce od dłuższego czasu. Zrobiłam ciasto i doprowadziłam mieszkanie do porządku. Znalazłam jakąś ciekawą książkę w pokoju Nialla. Pewnie zostawił ja podczas ostatniej wizyty. Kiedy byłam mniej więcej w dziesiątym rozdziale rozległo się ciche pukanie do drzwi  Rzuciłam książkę na kanapę i ruszyłam do drzwi zauważając papier, który musiał wcześniej spaść na ziemię przez co o nim zapomniałam. Podniosłam go i wsadziłam do kieszeni. Otworzyłam drzwi, a ktoś gwałtownie wtargnął do mieszkania. Miałam już grozić, że znam kung-fu kiedy zobaczyłam kto właśnie stoi przede mną:

- Eleanor?!



sztyblety- to te buty które zazwyczaj nosi Harry (tu) i (tu)

~~~~~~
Wybaczcie mi tę dłuuugą nieobecność ale te wakacje były dużo bardziej aktywne niż tego chciałam i niż się spodziewałam. Mam nadzieję, że miło spędziliście letni czas oraz, że rozdział się podoba. Pozdrawiam ♥


poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 17

Czekałam na Zayna w umówionym miejscu. Mężczyzna spóźniał się już piętnaście minut. Nie to, żeby mi to przeszkadzało. Po prostu w Szwecji, gdzie obecnie mieszkałam, ludzie mieli bzika na punkcie spóźnień. Zawsze byli punktualni, do czego zdążyłam już przywyknąć dlatego właśnie czekanie na Malika strasznie mnie nużyło.  Po raz kolejny zerknęłam na zegarek. W tym własnie momencie zobaczyłam przed sobą Zayna, który sapał jakby właśnie przebiegł maraton.

- Wybacz spóźnienie, miałem mały problem w ośrodku- wyjaśnił.

Potaknęłam mu i lekko się uśmiechnęłam:

- Nic się nie stało.

- Więc o czym chciałaś pomówić?- zapytał zajmując miejsce na przeciwko mnie.

- O narkotykach- powiedziałam bez ogródek na co Zayn momentalnie się spiął.

W jego oczach widać był nutkę strachu i rozdrażnienia, co za wszelką cenę próbował ukryć. Uśmiechnął się nerwowo i spytał:

- A dokładniej?

Opowiedziałam mu całą historię mojego wejścia w posiadanie torebeczki z proszkiem. Zwróciłam też jego uwagę na dziwne zachowanie Niall'a, Ashley i Harry'ego. Zayn słuchał mnie uważnie, nie przerywając ani razu. Odezwał się dopiero kiedy skończyłam mówić.

- To co teraz powiem może ci się wydawać nierealne, ale to Niall jest dilerem.

Zaśmiałam się cicho, bo to przecież nie mogła być prawda.

- Mówię poważnie. Mogę się założyć, że już szuka tej działki i niebawem po nią wróci, on albo Ashley.

Nie chciałam w to wierzyć ale Zayn był przekonany o tym co mówił.

- Więc co mam zrobić? - spytałam.

- Odłóż to tam gdzie było. Niebawem, któreś z nich przybędzie po działkę, pod byle pretekstem po ich wyjeździe zobacz czy paczka zniknęła z torby i będziesz wiedzieć kto mówi prawdę- wyjaśnił.

Chwila ''z torby''. Skąd on wie, że znalazłam to w torbie. Nawet słowem o tym nie wspomniałam, powiedziałam, że znalazłam to w domu. 

- Skąd wiesz, że znalazłam je w torbie?

- Wspomniałaś o tym- uśmiechnął się.

- Własnie, że nie- powiedziałam.

- Zapewniam cie, że tak, a teraz wybacz. Obowiązki wzywają- posłał mi ostatni uśmiech i wyszedł.

- Podejrzane- mruknęłam do siebie.

Zerknęłam na zegarek. Do spotkania z Louisem została mi około godzina. Zamówiłam kawę na wynos i powolnym krokiem ruszyłam do domu Tomlinsona. Dotarłam dwie minuty przed czasem. Zadzwoniłam domofonem, do pokaźnych rozmiarów, domu Louisa. Chłopak od razu mi otworzył. Weszłam do jego przestronnego, w większości białego apartamentu. Zaprowadził mnie do salonu.

- Więc jaką masz sprawę?- uśmiechnął się ale widać było, że coś jest nie tak. Jakby był smutny. Mimo to wolałam nie pytać. Nie chciałam go zdenerwować.

- Mógłbyś mi pożyczyć trochę kasy?

- Jasne, ile dokładnie?- zapytał.

- Na bilet powrotny i stówkę.

- Jasne, przeleję ci na konto, może być?

- Nie mam konta. Jestem nieletnia- przypomniałam mu.

Louis spojrzał na mnie dziwnie. Ewidentnie był zaskoczony.

-Więc dam ci je teraz- mruknął i pośpiesznie opuścił salon.

Rozejrzałam się po salonie. Louis miał wolno stojącą kuchnię. Cicho wstałam z kanapy i ruszyłam w jej kierunku. Na jednej ze ścian, obok stołu kuchennego była mokra plama na ścianie. Skierowałam wzrok niżej na potłuczone szkło. Ktoś musiał go odwiedzić przede mną i na pewno nie była to miła wizyta. Wyglądało na poważną kłótnię podczas, której w ruch poszły szklanki.

Na stole leżała koperta, była otwarta. Kawałek od niej była jej zgnieciona zawartość. Może to nie gość zdenerwował Louisa tylko treść listu. Podeszłam bliżej chcąc zobaczyć kto był nadawcą ale usłyszałam zbliżające się kroki więc pośpiesznie wróciłam do salonu i w ostatniej chwili udało mi się usiąść na kanapie.

Louis wręczył mi białą kopertę i uśmiechnął się ciepło.

- Co do twojego konta to pomówię o tym z Harrym- zapewnił- Napijesz się czegoś?

- Herbatę poproszę- powiedziałam.

Tomlinson zniknął w kuchni, a ja dostałam sms. Był on od Barbary:

Harry nie może się do ciebie dodzwonić na stacjonarny. Jest mega wkurzony. Leci do ciebie!!!

Po przeczytaniu wiadomości dosłownie mnie zmroziło. Nie było mowy, żebym leciała samolotem razem z nim. Sprawdziłam tabelę lotów. Następny był dopiero z samego rana. Dokładnie o 6:15. Nie było wcześniejszych więc nie mogłam nic zrobić. Musiałam to dobrze przemyśleć. Po chwili doszedł do mnie Louis z herbatą. Włączył wieczorne wiadomości.

W dzisiejszym wydaniu wiadomości: ''Starsza pani chciała pobić tramwajarza bo ten nie przepuścił jej na pasach. '' ''Bliżej Afryki- nowa kolekcja obrazów słynnego malarza dzisiejszych czasów'' ''Lotniska wzmagają kontrolę po tym kiedy rzekomo widziano zaginioną Harriet Evans na Londyńskim lotnisku'' A także... 

Nie słyszałam co mówili dalej bo stałam się jakby nieobecna. Spojrzeliśmy na siebie z Louisem w tym samym czasie.

- Coś załatwię- powiedział i opuścił mieszkanie.

Nie maiłam pojęcia co chciał załatwić. Wrócił po dwudziestu minutach z farbą do włosów i czymś małym co trudno mi było określić.

~*~

Jak się okazało Louis był mistrzem pędzla. I po godzinie moje włosy były w ładnym odcieniu niebieskiego. Miały co prawda miejscowe prześwity brązu ale nie były one widoczne. Małym ''czymś'' co przyniósł Louis okazały się soczewki, które zrobiły moje brązowe oczy czymś...niebiesko-brązowym. Następnie Tomlinson zrobił mi mocny makijaż i trudno było mnie poznać. Swoją drogą makijażystą również był nieziemskim. Byłam już gotowa do drogi. Nie warto było mi iść spać na godzinę, gdyż tylko zostało do odlotu samolotu jeśli odjąć czas na odprawę i dojazd na lotnisko. Nie było w tym nic dziwnego, zmiana mojego wyglądu zajęła nam całą noc. Poszło by szybciej gdyby nie to, że moje włosy musiały ''załapać'' kolor, a podczas wkładania soczewek strasznie się szarpałam co tylko utrudniało Louisowi zadanie. Mimo nie wyspania byłam zadowolona, bo teraz mogłam zostać nie zauważona, nawet przez Stylesa. 


~~~~~~~~~~~
Panie i Panowie to chyba najdłuższy rozdział w historii LiB! Postaram się, żeby teraz rozdziały (przynajmniej te wakacyjne) były mniej więcej takie lub dłuższe. W razie pytań ta dziewczyna to ta sama, która była Harriet wcześniej, po prostu się przefarbowała (podobnie jak bohaterka :) ) To chyba na tyle. Do zobaczenia ♥

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 16

Chodziłam w kółko nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. To nie mogły być narkotyki. Dlaczego zawsze muszę wpadać na psycholi albo ćpunów. Potrzebowałam pomocy kogoś kto oceni czy to dragi. Kogoś z mroczną przeszłością. Ale nie Harry'ego. Potrzebowałam Zayna.

Sięgnęłam do kieszeni i wybrałam opcje łączenia kontaktów z Facebookiem. O dziwo niektórzy byli na tyle głupi, że podawali swoje numery telefonu. Jak się za chwilę okazało Zayn należał do tych osób. Czym prędzej wybrałam jego numer.

- Zayn Malik, słucham?

- Panie Malik to ja- powiedziałam konspiracyjnym tonem.

- Harriet?! Dziewczyno! Co ty wyprawiasz i gdzie się podziewasz?

- Wszystko panu opowiem jak się spotkamy ale musimy się umówić.

- Może być jutro? O 19? Wybierz miejsce.

- Może ta kawiarenka przy muzeum Sherlocka Holmesa na Baker Street?

- Dobrze, mam nadzieję, że mnie nie wystawisz- zaśmiał się dźwięcznie.

-Nie mam zamiaru- szepnęłam i zakończyłam połączenie.

Rzuciłam telefon na łóżku i otworzyłam szafę.  Przesunęłam poskładane w równą kostkę ubrania i wyjęłam zza nich fioletową puszkę. Sprawdziłam ile pieniędzy mi zostało. Jęknęłam sfrustrowana. Starczyło tylko na bilet w jedną stronę. Skończyła się zabawa. Teraz potrzebowałam jeszcze pieniędzy. Ponownie sięgnęłam po telefon przejechałam przez swoje kontakty.

Louis wydawało mi się, że mamy dobry kontakt więc bez wahania otworzyłam okno do pisania smsów.

Spotkajmy się jutro o 21:00 potrzebuję twojej pomocy. Tylko, proszę cię niech to zostanie między nami.

Na odpowiedź chłopaka nie czekałam długo, już po kilku minutach doszła odpowiedź.

Jasne! :) Może u mnie? Mieszkam na Chelsea 121. Będę czekał xx

Chłopak mieszkał w jednej z najbogatszych dzielnic Londynu. Na pewno bilet wte czy we wte nie zrobi mu różnicy. Wrzuciłam do swojej torby bieliznę na zmianę i torebeczkę z białym proszkiem. Zamknęłam dom na wszystkie możliwe zamki. I zadzwoniłam po taksówkę. Wtedy mnie olśniło. Eleanor pewnie miała tego więcej. Sprzedam narkotyki i się wzbogacę. Przestało mi zależeć na pozbyciu się ich, wręcz przeciwnie.



~~~~~~
Wybaczcie, że tak długo nic nie dodawałam. Dziękuję Anonimkowi, który uświadomił mi ile czasu już minęło :)  Niedługo wakacje więc rozdziały będą częściej i będą dłuższe. Pozdrawiam ♥



wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 15

Ważna notka pod rozdziałem


U Barbary nie miałam zbyt dużo czasu na przemyślenia ponieważ brunetka zajęła mi większość czasu. Dużo rozmawiałyśmy. Większość naszych dialogów była normalna oprócz jednego...

- Zastanawia mnie jeszcze jedno- wyznałam.

- Tak?- spytała podnosząc na mnie wzrok znad kubka herbaty.

- Czemu Harry się tak strasznie dziwnie zachowuje?

Spojrzała na mnie z lekkim strachem w oczach i powiedziała.

- Spytaj Louisa, nie Harry'ego. On ci wszystko powie, nie umie kłamać. Tylko pamiętaj, że ja nic ci nie mówiłam...Jeszcze jedno. Harry nie może wiedzieć o wasze rozmowie bo skończysz jak wszystkie inne.

Nie wyrabiałam już z natłoku tych wszystkich informacji.  Podziękowałam Barbarze za gościnę i założyłam okulary. Lepiej, żeby nikt mnie nie poznał w tej fryzurze. 

Kiedy w łazience w mieszkaniu Palvin chciałam umyć włosy pomyliłam szampon z szamponetką. W efekcie czego moje włosy były jakby różem wchodzącym w fiolet. Barbara powiedziała, że nie jest najgorzej. Co nie zmienia faktu, ze farba zejdzie dopiero za około 1-2 tygodnie. 

Przepychałam się wśród ludzi na londyńskim lotnisku. Kiedy już myślałam, że wszystkich ominęłam wpadłam na czyjąś, umięśnioną klatkę. 

- Oh, przepraszam- mruknęłam i uniosłam wzrok. 

Serce mi stanęło kiedy przed sobą zobaczyłam Zayna. 

- Nic się nie stało..- powiedział uważniej mi się przypatrując.

- Muszę już uciekać- powiedziałam i czym prędzej uciekłam w stronę odprawy celnej zostawiając zaskoczonego Malika w tyle. 

~*~

Odetchnęłam z ulgą kiedy w końcu byłam w Szwecji. Przeczesałam ręką włosy i skierowałam się w stronę postoju taksówek. Wsiadłam do jednego z pojazdów, który odwiózł mnie do domu. 

Rzuciłam torbę w korytarzu i weszłam na górę. Zebrałam pranie i wrzuciłam je do pralki. Wzięłam krótki prysznic. Ściągnęłam z białej szafki miękki , fioletowy ręcznik. Owinęłam się nim i otworzyłam kosz z czystą bielizną. Nie miałam czego na siebie włożyć bo jak się okazało Ashley wyjeżdżając zabrała moje bieliznowe pranie. Szczęście, że Eleanor zostawiła swoje ubrania. Zeszłam na dół zostawiając za sobą wodny szlak. Otworzyłam walizkę Eleanor i wygrzebałam z niej kilka rzeczy miedzy innymi szare, puchowe skarpetki. 

Odrzuciłam mokre włosy do tyłu i włożyłam jedną skarpetkę. Niestety drugiej mi się nie udało. Było w niej coś sztywnego. Włożyłam do niej rękę i wyciągnęłam z niej tajemniczy przedmiot. Moja mina momentalnie zrzedła kiedy zorientowałam się, że trzymam w ręku woreczek z białą zawartością.

- Tylko tego mi brakowało- jęknęłam.



~~~~~~~~~

Więc za pomysł dziękuję anonimkowi z aska, który dał mi inspirację na dalszy ciąg opowiadania. Także wszystko co tutaj będzie jest połączeniem wizji mojej i Anonima :) Pozdrawiam ♥