Alaska 609-774-348
Nie wiedziałam co Harry chciał mi tym przekazać ale był to numer telefonu niejakiej... Alaski. Jest w ogóle takie imię? Postanowiłam jednak zaryzykować i udałam się do swojego pokoju po telefon.
Wybrałam numer i czekałam na połączenie po krótkiej chwili odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. Był zimny, bardzo zimny i na pewno kobiecy. Pani o tym głosie musiał być pozbawiona wszelkich emocji, tak bynajmniej brzmiała.
- Halo?
- Hej... Ja mam twój numer od Harry'ego i... -zaczęłam ale szybko mi przerwała.
- Tego Harry'ego?
- Tak- potwierdziłam.
- Mogę wiedzieć z kim mam przyjemność? Harry zazwyczaj uprzedza mnie o telefonach od nieznajomych.
- Ach, no tak. Harriet Evans- przedstawiłam się, a dziewczyna wydała się uśmiechać pod drugiej stronie.
- Wiesz, jestem teraz trochę zajęta, zadzwonię do Harry'ego i dowiem się o co chodzi i dam ci znać co i jak- zapewniła.
- Ok to do usłyszenia- zakończyłam połączenie, trwające dokładnie 37 sekund.
- Dziwna dziewczyna- mruknęłam do siebie.
Słyszałam zza ściany, że Eleanor bierze prysznic. Miałam zamiar zbierać się do snu. Chciałam jednak wcześniej dokończyć czytanie gazety, w której było jeszcze kilka fajnych artykułów. Zeszłam więc na dół po schodach i wzięłam gazetę pod rękę kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
Kto znowu? Pomyślałam wściekła i szybko ruszyłam pod drzwi.
Zdążyłam je otworzyć kiedy zobaczyłam przed sobą dwóch umięśnionych mężczyzn w mundurach. Chwila..
- Harriet Evans? - zdążyłam tylko przytaknąć kiedy jeden z nich rzucił się na mnie i zakuł mnie w kajdanki.
Dopiero teraz zauważyłam, że była z nimi kobieta w miarę wysoka i szczupła. miała długie, proste blond włosy i niebieskie oczy.
- Alaska Larsson, komisarz tutejszej policji. Jesteś zatrzymana pod zarzutem ucieczki z ośrodka zamkniętego, posiadania narkotyków i próbę zabójstwa. Masz prawo zachować milczenia- powiedziała, a mi zrobiło się czarno przed oczami.
~*~
*Alaska*
Skończyłam przeglądać papiery na moim biurku kiedy po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu. Odebrałam przy okazji podnosząc kawę ze stołu.
- Jak tam nasze sprawy?
- Twoje sprawy- mruknęłam i upiłam łyk kawy.
- Mniejsza, Evans siedzi?
- Na razie w areszcie, ale żaden adwokat jej z tego nie wyciągnie.
- Świetnie, a co z Eleanor?
- Nią też się zajmę powiedz lepiej co z Tomlinsonem.
- Powiem tylko, że szybko próba zabójstwa przejdzie w zabójstwo. Tak w ogóle dzięki za pomoc Alaska.
- Za coś mi płacisz Malik.
- W sumie racja- rozłączył się.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem po baaaaaardzo długiej przerwie, tak wiem, że sporo mnie tu nie było ale jestem :) Nie ukrywam, że ten rozdział dedykuję Lidce Berbeckiej. A tak poza tym to pozdrawiam ♥
Świetny rozdział!!! Co sie dzieja?? Dlaczego ją aresztowali?? Jak mnie wkurza ten Zayn!! Czekam na next i weny życze ~xoxo~
OdpowiedzUsuńDziękuję ci:**
OdpowiedzUsuńWspaniały rodział<3
Czekam na next:**
Super *O* PISZ TAK DALEJ! <33
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje opowiedanie,dopiero zaczynam :) Liczę na twoją opinię <3
http://simply-life-agata-opowiadanie-1d.blogspot.com/
Oooommoommmm!!!!
OdpowiedzUsuńCudny blog:*
Cudowny blog! :****
OdpowiedzUsuńTylko szkoda że już nie blogujesz :(
Matko święta. Co się dzieje? Dlaczego ją aresztowali? I jaki związek ma z tym Zayn? A ta Ashley? A co z Harrym i Louisem? Błagam dodaj nowy rozdział, chcę wiedzieć co się stanie.
OdpowiedzUsuń