piątek, 11 października 2013

Rozdział siódmy

Głównym planem Harry'ego było to, że nie miał żadnego planu. Nie dałam mu co prawda zbyt dużo czasu na wymyślenie czegoś sensownego ale mógł przygotować cokolwiek wcześniej. Siedział teraz z nami na łóżku i starał się coś wymyślić. Nie dawał nikomu dojść do słowa, więc siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w ścianę.

- Mam ! Mam!- krzyknął, podnosząc się z łóżka.

Spojrzałyśmy  na niego podejrzliwie. W przeciągu ostatniej pół godziny miał około pięć takich wybuchów, z czego każdy kończył się:  ''O nie, jednak nie''. Teraz jednak nie zanosiło się na to, więc wpatrywałyśmy się w niego oczekując co wymyślił:

- Wszystko ma być naturalnie w razie, kiedy pojawili by się  świadkowie. Wyjdę od was i za dokładnie pół godziny opuszczę swój pokoju, na korytarz wyrzucę kluczę do budynku. Kilka minut po mnie wyjdziecie stąd i je podniesiecie. Godzinę po obchodzie wyjdziecie na korytarz, potem na dwór tam przejmie was Louis i zawiezie na najbliższy prom.

Pokiwałyśmy głowami, plan niby fajny, ale jedno mi nie pasowało:

- Kto to?

- Mój przyjaciel- powiedział.

- Czemu on, a nie ty?- zaciekawiła się El.

- A czy ja wyglądam na osobę, która ma prawo jazdy? Nie.- odpowiedział sam i na tym rozmowa się skończyła.

Pół godziny, pół godziny, pół godziny...

To była jedyna rzecz, która zajmowała moje myśli.:

- Daj spokój, bo zwariujesz- mruknęła dziewczyna widząc, że od wyjścia chłopaka cały czas byłam gdzie indziej myślami:

- Dobra- westchnęłam- włącz telewizję.

Usiadłam koło niej na łóżku. Włączyła telewizor i wręczyła mi pilota:

- Znajdź coś fajnego, ja idę zrobić herbatę, chcesz też?- spytała już w drodze do kuchni.

- Jasne!- krzyknęłam.

Podczas kiedy dziewczyna robiła herbatę skakałam po kanałach starając się znaleźć coś godnego uwagi. Natrafiłam na jakiś program o zwariowanych kotach:

- Niech będzie- mruknęłam pod nosem i tępo wgapiałam się w ekran.

- Proszę- powiedziała El wręczając mi kubek z myszką Mickey.

- Dzięki- powiedziałam i robiąc jej miejsce na łóżku upiłam łyk gorącego napoju.

Starałam się skupić na kotach, ale nie mogłam. W końcu cudem minęło te przeklęte pół godziny. Poderwałyśmy się z Eleanor do drzwi pod którymi teraz podsłuchiwałyśmy. Wyraźnie było słychać szybkie męskie kroki, a po chwili brzęk spadających kluczy:

- Coś panu spadło- zawołała jakaś dziewczyna.

El spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem:

- A, racja- mruknął chłopak udając zdziwionego, choć mogłam się założyć, że się w nim gotowało. Było słychać jak klucze wracają do jego kieszeni, a on sam odchodzi.

- Co teraz?- szepnęła brunetka.

- Nie wiem, mam nadzieję, że coś wymyślił.

Minęła kolejna godzina niepewności kiedy myślałyśmy już, że Harry robi sobie po prostu jaja i nie przyniesie tych kluczy albo siedzi w pokoju i myśli nad jakimś genialnym planem kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Eleanor wstała od stołu i otworzyła:
  - Przyniosłem wam kawę - powiedział jakiś zachrypnięty głos, a ja poznałam w nim Harry'ego.

El spojrzała na niego dziwnie i wzięła kawę, zamykając drzwi. Spojrzała na mnie pytająco i postawiła kawę na stole.

-Chyba wiem  powiedziałam i z lekkim użyciem siły otworzyłam pudełko. Wysypałam z niego klucze, dwa paszporty, dowody osobiste i gruby plik kasy:

- Wow, musiałaś w dzieciństwie oglądać dużo kryminałów- stwierdziła dziewczyna i wzięła do ręki jeden z dowodów.

Zaśmiałam się cicho i sięgnęłam po drugi:

- Ja będę Amandą- mruknęła pewnie.

- To ja Sally- odpowiedziałam z uśmiechem i przybiłam z nią piątkę.

~*~

Tego dnia odpuściłyśmy sobie kolację udając się, że chcemy się wyspać. Eleanor pierwsza poszła pod prysznic. Założyła legginsy bluzę i uszykowała przy łóżku wygodne buty.
Zaraz po niej do łazienki poszłam ja, siedziałam tam co prawda trochę dłużej niż ona. Założyłam komplet dresu i przy łóżku położyłam adidasy. Położyłyśmy się w łóżkach czekając na obchód, który dziś wyjątkowo szybko się uwinął. Odczekałyśmy równo godzinę od obchodu i założyłyśmy buty. Wzięłam torbę na ramię i czekałam na Eleanor, która pakowała nasze dokumenty i pieniądze. Przewiesiła torbę przez ramie i wyszłyśmy z pokoju.

Na korytarzu panował mrok, i było bardzo cicho:

- Którędy teraz?- spytała najciszej jak umiała dziewczyna wskazałam jej ręką kierunek i ruszyłyśmy przed siebie starając się zrobić jak najmniej hałasu. Chyba się udało bo wkrótce doszłyśmy do drzwi:

- Masz klucz?- szepnęła.

- To ty go nie miałaś?

- Nie.

Przeszukałam kieszenie bluzy, ale dopiero w spodniach znalazłam klucze:

- Mam - powiedziałam i starałam się wpasować któryś z kluczy w zamek. W końcu się udało i byłyśmy na zewnątrz:
- Wolność- podskoczyła Eleanor.

- Nie ciesz się tak, musimy znaleźć jeszcze tego...

- Mnie szukacie- coś szepnęło przy moim uchu.

Wzdrygnęłam się ze strachu, a El cicho pisnęła:

- Louis, tak?- upewniłam się.

Pokiwał cicho głową i skierował się na parking. Wziął nasze walizki i wrzucił je do bagażnika swojego BMW x6 i wsiadł za kierownicę. Usiadłyśmy z El na tylnych siedzeniach:

- Możesz już się ekscytować- powiedziałam i uśmiechnęłam się co szybko odwzajemniła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest mniej więcej sprawdzony. Ale na pewno nie jestem z niego zbyt zadowolona. Dodaję go dziś bo na długi weekend jadę odwiedzić siostrę wiec nie miała bym jak i kiedy go dodać. Miłego wolnego poniedziałku i do zobaczenia ♥


3 komentarze:

  1. Aaaaaa <3 Świetny ! Kocham to.opowiadanie. Ciekawe co teraz będzie z "Sally" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity ;33
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń